Co tu właściwie robimy i o czym to jest?

Ten projekt to próba odpowiedzi na zagadki nauki, które wciąż pozostają nierozwiązane lub obarczone dużą niepewnością.

Jest również inną perspektywą spojrzenia na zagadnienia już znane i opisane. To nie manifest ani próba podważania istniejących teorii, lecz po prostu alternatywny punkt widzenia, oparty głównie na osiągnięciach współczesnej nauki.

Nie znajdziesz tu matematycznych zawiłości — dołożono wielu starań, aby wszystko było zrozumiałe dla każdego.

Celem tego materiału nie jest podważanie praw fizyki ani dokonań naukowców, których odkrycia tutaj przytoczę, lecz próba ułożenia wszystkiego w logiczną całość. Współczesna nauka boryka się z wieloma problemami, które rozwiązuje tylko częściowo albo przy pomocy licznych matematycznych protez i wytrychów. Czasami jednak wystarczyłoby cofnąć się do podstaw, zrewidować i poprawić niektóre z nich.

Niestety, współczesna nauka zbyt mocno trzyma się autorytetów i gotowych schematów. Trudno jej od nich odejść, by spojrzeć na problem z dystansu. W postępie technicznym nikomu nie przeszkadzało, że bracia Wright stworzyli coś prymitywnego — liczy się, że zainicjowali rozwój. Podobnie z żarówką Edisona. Ale w fizyce teoretycznej często nadal tkwimy w starych schematach.

Matematyka, jak zauważył Newton, to znakomite narzędzie do opisywania natury, a nie jej tworzenia. To precyzyjny język, który przewiduje zjawiska, ale nie tworzy ich sam z siebie. Dlatego kluczem są próby, doświadczenia i obserwacja, nie same obliczenia.

Materiał ten kieruję zarówno do pasjonatów fizyki, jak i do osób szukających świeżego spojrzenia. Staram się pisać możliwie przystępnie, tak by każdy z otwartym umysłem mógł śledzić rozumowanie.

Wiem, że zderzę się z potężnym murem — oporem wobec tego, co powiem. Ale nie chcę niczego podważać ani zmieniać — chcę pokazać inny punkt widzenia. Nie upieram się, że mam rację.

Wielokrotnie w historii nauki pojawiały się wyjątkowo śmiałe, a nawet zuchwałe hipotezy — wystarczy wspomnieć zasadę nieoznaczoności czy ideę niedeterminizmu, które dla Einsteina były jedynie przejawem ukrytego porządku, „zdeterminowanego pomiarem”. Jednak nauka przyjęła to inaczej, obracając w fundament nowego podejścia.

Skoro już mowa o innym punkcie widzenia, spójrzmy na to, co mamy pod nosem — na to, co mierzymy na co dzień. Przecież nawet najbardziej trywialne wielkości, takie jak napięcie czy masa, pokazują, że wszystko zależy od lokalnych warunków, w których się ujawniają.

Bateria „1,5 V” nie ma zamkniętego w sobie napięcia — to jedynie różnica potencjałów. A to dopiero podczas pomiaru uzyskujemy właściwości, ale tylko tego konkretnego momentu, a nie sprzed pomiaru. Podobnie kilogram to nie stała wartość, ale efekt równoważenia się sił.

W świecie atomów i elektronów zasada ta jest jeszcze wyraźniejsza. Energia, pęd, masa — wszystko to wynika z lokalnych warunków.

Na początku rewolucji kwantowej sens miało zakładanie różnych mechanizmów. Ale dziś, przy obecnej wiedzy, kurczowe trzymanie się starych hipotez jest nielogiczne, a czasami wręcz głupie.

Już Maxwell, Faraday i Tesla mówili, że wszystko to przejawy jednego pola, które organizuje energię. Oni rozumieli to lepiej niż dzisiejsze podręczniki, które wciąż dzielą zjawiska na odrębne byty zamiast widzieć jeden mechanizm pola.

Trzeba jednak pamiętać, że w czasach, w których żyli, ogólna wiedza i technologia nie pozwalały im jeszcze precyzyjnie i jasno pokazać, jak naprawdę działa energia. Zrobili jednak wszystko, co było wówczas możliwe — tak jak nasz geniusz Czochralski, którego odkrycie musiało czekać wiele dekad na swój triumf, aż technologia i nauka do tego dojrzeją.